Pisanie - moje tam i z powrotem
Pojawiłeś się tu po raz pierwszy, ale być może wiesz, z czym masz do czynienia. Jeśli znamy się dłużej, to na pewno pamiętasz, choćby przez mgłę, że gdzieś tam ta Magda zawsze pisać lubiła. Ano tak było od małego. I blogów też trochę miałam. Nawet liczba obserwujących się czasem zgadzała.
Po co takie rozstania i powroty? Wydaje mi się, patrząc z perspektywy czasu, że do wszystkiego trzeba dojrzeć. I nie chodzi mi tu o to, że zdecydowałam, że lubię pisać i lubię, jak ktoś mnie czyta. Raczej o to, że mam odwagę przyznać, że tak jest. I podzielić się tym, zamiast czuć się dziecinnie, głupio, niedojrzale. Zamiast bać się negatywnych opinii innych osób, osób, które nie są dla mnie ważne, bliskie i nic w moim życiu nie zmieniają. Bo przecież moi przyjaciele i tak wiedzą.
Nie pomylę się wiele, jeśli powiem, że zajęło mi to z dziesięć lat. I im jestem starsza, tym krytyczniej, ale i z większym zrozumieniem patrzę na siebie z tego okresu. Bycie nastolatką wcale nie jest proste. I wcale nie trzeba być pustą lalą, by lata spędzić na umartwianiu się, że jest się grubym, brzydkim i nie ma się chłopaka. Wystarczy być dziewczynką taką, jaką byłam ja. Raczej nie słyszałam nigdy, że jestem ładna. Byłam jedną z najwyższych w klasie, więc i proporcjonalnie większą od swoich koleżanek. I zawsze byłam też marzycielką... Marzyłam o wspaniałej, pięknej miłości, z drogą usłaną różami aż po sam grób. Z grubsza mówiąc.
Z czasem wszystko się zmieniło. Przyszły inne czarne myśli. Czy jestem dostatecznie mądra? Czy do czegokolwiek się nadaję? Czy jestem wyjątkowa? Co ze sobą zrobię? To zaczęło być ważne. Spędzało mi czasami sen z powiek, co pewnie wielu z was rozumie. Dylematy, co robić przez resztę życia, gdy stoi się u progu dorosłości. W międzyczasie trochę tłuszczyku się zgubiło, trochę rysy twarzy się wyostrzyły, a i dobry chłopak się znalazł. Przez nowe problemy ledwo zauważyłam, kiedy to się stało. Kiedy to wszystko się zmieniło. Zauważyłam za to, że to nie miało tak naprawdę żadnego znaczenia, bo nie to świadczy o mojej wartości a to, co mam w głowie. O ile to mam - zastanawiałam się.
Że biologia to mój konik i że wiążę z nią przyszłość - tu nie było nigdy dyskusji. Zawsze byłam zdecydowana, co chcę w życiu robić. Ale nie samą pracą człowiek żyje. Potrzebowałam czegoś obok. Zawsze marzyłam, by mieć coś swojego. Jakiś TALENT. Coś wyjątkowego, co mnie wyróżni w tłumie.
Zawsze wiedziałam, że dobrze piszę. Ale nigdy nie uznawałam tego za coś niesamowitego, czym warto się dzielić. Od dziecka miałam ogromną wyobraźnię, więc najpierw pisałam opowiadania i książki. Potem zaczęłam być nastolatką. Zaczął się pamiętnik, pojawiły się też wiersze. W szufladzie - bo przecież pokazać innym to głupio... bo to przecież jakieś bzdury. I w dodatku się wtedy człowiek obnaża, a to nie jest mile widziane. Ale ja lubiłam rozważać różne kwestie, patrzeć na nie z różnych perspektyw. Nigdy nie twierdziłam, że mam w głowie poukładane, ale zawsze z całą pewnością mogłam określić się jako osobę rozsądną. Teorię mam obcykaną! Więc się co jakiś czas decydowałam podzielić swoimi myślami z innymi. Niepewna, czy w ogóle ma to sens. Czy ktoś mnie za plecami nie krytykuje. Raz po raz rezygnując, by potem znów wrócić.
W liceum pisałam z ówczesną przyjaciółką właśnie takiego bloga. Na święta jak zawsze składaliśmy sobie życzenia i w tamtym roku podeszło do mnie wyjątkowo sporo osób. Z innych klas. "Zdrowia", "szczęścia", "pomyślności", a pośród tego: "super piszesz", "lubię Cię czytać", "dałaś mi do myślenia". "Pisz dalej".
Gdy ja nie wiedziałam, że ten ktoś w ogóle mnie kojarzy, to ten ktoś czytał mojego bloga i wyciągał z niego coś dla siebie. To było super uczucie! Trochę jak misja społeczna. Czułam się wtedy bardzo dobrze. Czułam się potrzebna.
Więc co mnie złamało? Parę negatywnych komentarzy, które dostałam kilka lat później. Anonimowych komentarzy, chociaż autora byłam w stanie się domyślić. Autorem nie był ani mój przyjaciel, ani dobry kolega. To nie był nikt znaczący. Ale to nie było ważne. Bo ta osoba miała siłę przebicia. I ważne było to, że mnie to zdołowało. Że piszę głupoty, że na niczym się nie znam, nikomu się nie chce mnie czytać. Że w ogóle to głupie. I ja jestem też głupia, wymądrzam się i w ogóle daj sobie dziewczyno święty spokój, bo wstyd. Może nie uwierzyłam, że nie umiem pisać - ale uwierzyłam, że to bez sensu i że to nie jest nic warte. Było mi głupio. Dałam spokój. Marzyłam, by w ogóle zapomniano, że jakaś Magda miała jakiegoś bloga.
Ale jest. I teraz chcę wrócić. Bo to lubię. Bo jestem w tym dobra. Bo ośmielili mnie moi przyjaciele. I chociaż wciąż przeraża mnie to, że ktoś może mnie skrytykować, to chyba czas nauczyć się nawet nie tyle zaciskać zęby i dzielnie to znosić, co po prostu... to olewać. Mam tyle myśli w głowie, tyle przemyśleń, tyle się zdarzyło w tym czasie, w którym nie pisałam. A pisanie jest jak dobra terapia. I jak sobie wyobrażam, że może ktoś, kto to pewnego dnia przeczyta pomyśli sobie - kurczę, ja też tak mam... Może weźmie coś z tego dla siebie. Może coś to komuś pomoże.
Może po przeczytaniu tego, co dziś napisałam... Wiecie, każdy z nas jest w czymś dobry. I niekoniecznie to musi być coś powszechnie podziwianego, jak śpiewanie, gra na instrumencie czy gotowanie. To może być absolutnie wszystko, od szydełkowania, przez ogrodnictwo aż po zajmowanie się samochodami. Nikt nie powinien nas krytykować za to, co sprawia nam przyjemność. Dla mnie zawsze pisanie było przyjemne. Było sposobem na uspokojenie się, na otarcie łez, a także podsumowaniem różnych etapów życia czy uporządkowaniem pewnych myśli. I to jest najważniejsze - że ja to lubiłam, że sprawiało mi to radość, że pomagało mi to i że chciałam to robić dalej. I wiem, jak bardzo trudne to jest, gdy ktoś to skrytykuje. Wiem, że to potrafi zaboleć. Ale nie dajcie się, bo to nie o to chodzi. Co z tego, co ktoś anonimowy napisze w komentarzu. Jakie mają znaczenie niepochlebne opinie za plecami. Czy naprawdę liczy się to, co ktoś mało ważny mówi o tym, co jest dla nas bardzo ważne?
Klamrą dla tego tekstu będzie powrót do tytułu. Krótki wstęp, jak to wszystko się zaczęło i dlaczego znów pojawiam się w internecie. Czułam potrzebę wytłumaczenia się tym, którzy już mnie z internetu kojarzą. I wyjaśnienia tym, którzy nie kojarzą, co ja tu w ogóle robię.
A tego pięknego szopka zawdzięczam Natalii z Biorysunki. Dziękuję! Kocham szopy.
I kocham pisać. Więc do zobaczenia!
Magda
Komentarze
Prześlij komentarz